Przy suto zastawionym stole gromadzą się same znakomitości. Helios oświetla salę boskim światłem, Posejdon sprawia, że w powietrzu unosi się orzeźwiająca nuta morskiej bryzy. Przy stole toczy się ożywiona dyskusja. Penelopa cieszy się z powrotu Odysa. Tyche i Hekate dyskutują o roli, jaką przypadek odgrywa w szczęściu i konieczności ponoszenia konsekwencji. Umęczony Hefajstos cieszy się obecnością pięknej Afrodyty, a obok Achilles pręży muskuły. Hypnos wraz z Apollinem zastanawiają się nad wpływem poezji na świadomość człowieka. Artemida żywo dyskutuje z Aresem, próbując go przekonać do porzucenia wojny i życia w zgodzie z naturą. Helena i Afrodyta mierzą się wzrokiem, zastanawiając się, której ostatecznie przysługuje miano „tej najpiękniejszej”. Mimo gwaru i rwetesu panuje przyjemna atmosfera, nad którą swą pieczę roztacza Hestia. Pomiędzy gośćmi przemyka gibka Hebe, uzupełniając kielichy z nektarem. Tak mogłaby wyglądać uczta, gdyby odbywała się na Olimpie.
Namiastkę takiej uczty mieli piątoklasiści, stanowiła próbę podsumowania wiadomości na temat mitologii. Kilka dni wcześniej uczniowie mieli zgromadzić informacje na temat przydzielonej postaci. Dnia 5 maja podczas lekcji języka polskiego uczniowie dostąpili zaszczytu i wcielili się w Olimpijczyków. Każdy musiał zadbać o odpowiedni strój. Pomysłowość uczniów była nieograniczona. Zadbali o tuniki, a przede wszystkim o atrybuty. I tak Grześ – Posejdon przyniósł własnoręcznie wykonany trójząb, Tyche – Antosia z kolei mnóstwo pracy poświęciła na wykonanie rogu obfitości. Uroczy strój przygotował Piotr- Helios. O palmę pierwszeństwa walczyły mroczna Hekate- Ola, urocza, zwiewna Afrodyta- Zuzia, czy posągowa Nemezis- Ania S. Z kolei Helena- Amelka, Afrodyta- Julia, Penelopa- Ania D.i Hestia – Ania L. postawiły na klasyczną elegancję.
Na stole pojawiły się potrawy, które kojarzone są z Grecją, a o jego ozdobę zadbali Fabian i Piotr. I tak wybrańcy mogli delektować się ambrozją, oliwkami, winogronem, nawet pojawiły się wypieki przygotowane przez Olę i Gabrysię. Skosztowanie owocu granatu nie spowodowało, że ktoś pozostał na zawsze w zaświatach. Kiedy już wszyscy się posilili, nadszedł czas na zabawy, podczas których należało się wykazać czujnością i znajomością mitów. Pierwsza z nich „ Ja mam, kto ma…” wymagała przyporządkowania pojęcia do opisu. Druga zabawa dodatkowo sprawdzała umiejętności manualne, bowiem kalambury polegały na graficznej prezentacji hasła. Śmiechu było co niemiara, wszyscy świetnie się bawili. Okazało się, że mity dla nikogo nie były piętą Achillesa.
Tekst- uczniowie klasy 5 a